Jak wiecie, lub nie. Biegam sobie.
Od 3 tygodni. Parę dni temu zrobiłam 6 km w 38 minut, dałam z siebie wszystko.
Staram sie trenować systematycznie zarówno ćwicząc w domu jak i biegając.
Ostatnio zmniejszyłam ilość treningów domowych na rzecz biegania, uznałam, że póki jest lato warto jednak biegać. Gdy zacznie jesienia padać znów wrócę do moich HIITów i interwałów.
Tymczasem staram się by nie było przerw w bieganiu dłuższych niż 2 dni. W soboty biegam w parkrun na 5 km. W piątki przygotowuje się do biegu nie robiąc nic. Żadnych ćwiczeń, żadnego biegania przed parkrunem.
Polubiłam to, włączam swoje ulubione kawałki (żadne tam obecne hity :P) i biegnę czasem przed siebie, czasem mam zaplanowaną dokładnie trasę. I jeden w dzień w tygodniu, przzeznaczyłam na ten cel wtorek, to tzw. długie wybieganie. Gdzie daje z siebie wszystko, naginam czasoprzestrzeń.
Nie jestem chudzinką więc jest mi ciężko, mam nadzieje, że uda się w ten sposób zgubić nadbagaż.
Mam też plan by do końca wakacji robić 10 km. Czy się uda? Zobaczymy ale przecież wszystko jest kwestią determinacji i uporu. Na jesieni jest wiele biegów i chciałabym w jakimś na 10km wystartować.
Pozdrawiam i lecę biegać :)
Ania trzymam kciuki;) Umówimy się w tygodniu na bieganie. Mam nadzieję, że Ci się i 10km uda, ale jeśli nie to się też nie przejmuj, czasami trzeba przystopować dla zdrowia, nic na siłę;)