Rss Feed
  1. Gdy dziecko rośnie

    sobota, lutego 08, 2014

    Mówi się, że malutkie dzieci są takie słodkie, fajne, najwspanialsze.
    Mówi się, że niemowlęta są takie nieporadne, milusie.

    Wydaje mi się, że przy drugim dziecku tak się mówi.
    A co przy pierwszym? Pierwszy rok to koszmar, ciągły stres, niby wiesz co się robi z dziećmi ale nie spełniasz jego oczekiwań, boisz się zrobić coś źle. Głupie z pozoru niezmienie pieluchy na czas - tadam! odparzenie 99 stopnia, i kilka dni płaczu.

    Ignaś skończył 1,5 roku w grudniu i powoli czuję, że wiem co robię. Bawimy się, bo już umie się bawić w coś więcej niż żucie.

    To wspaniały czas, niby tęsknie do pracy, ale może dobrze się stało, że zrezygnowałam? Nie nudzimy się, pomaga mi nawet już w wyjściach/przyjściach. Zdejmie buty, spokojnie poczeka bo wie po co czeka, otworzy drzwi, poda czapkę i szalik.

    Gdy mówię - rozumie, słucha, powtarza. Śmieje się ze mnie, do mnie, ze mną. Super fajna sprawa.

    Nie wiem co będzie dalej, niby czasem ma ataki gniewu, ale ostatnio zazczęłam się zastanawiać czy słusznie określiłam to buntem dwulatka. Okej, nie lubi zmiany pieluch, muszę go przekupywać, ale ubiera się grzecznie, ostatnio nawet rękawiczki sam przypomni, że trzeba założyć. Tylko kąpać się nie chce. Wie, że to już pora spania a tyle jeszcze jest zabawy! Bo gdy trafi do wanny to już jest zachwycony.

    Nie pamietam już jak to było wcześniej i jak ja dawałam sobie radę, chyba nie dawałam. Malowanie się rano to już nie koszmar z krzykiem w tle, tylko świetna zabawa. Ja szczotkuje rzęsy a on swoje włosy albo zęby. 
    Albo grzebie tacie w kosmetyczce i topi ją w wannie :P

    A wy jak porównujecie Wasze umiejetności i życie kiedyś a teraz?
    Ja musze się przyznać, odbyłam szkołe rodzenia, nie byle jaką. Chodziłam na kursy (w tym pierwszej pomocy maluszkom). Przeczytałam stosy książek i artykułów... i cóż moge powiedzieć na temat modelowego niemowlaka?

    ... szkoda że mój synek ich nie przeczytał :D

    Bo przecież tu byliśmy w tym samym miejscu, ani on ani ja nie wiedzieliśmy co robimy, co siedzieje i jak do tego doszło. Na szczęście udało nam sie ogarnąć tą naszą relację. Uczyliśmy się siebie jak to bywa we wszystkich rodzajach związków. Potrzebowaliśmy czasu.
    Ale cieszę się, że on rośnie, to poczucie towarzyszyło mi od początku, chciałam by rósł, uczył się, żeby było mi i jemu łatwiej. I tak właśnie czuje, nie jestem z tych mam które rozpamiętują dawne czasy, chciałyby zatrzymać chwile. Czas leci, dzieci rosną, my się starzejemy. Porządek jest, jeżeli wiecie o co mi chodzi. 

  2. 6 komentarze:

    1. piegowata mama pisze...

      Ania Ty straszysz inne kobiety. Powinnaś jasno wyjaśnić, że to Twoje odczucia. Ja tak nie miałam np :)

    2. AnnaR pisze...

      To moje odczucia tak jak jest to mój blog a nie niezależny serwis internetowy. Przecież ten wpis jest taki pozytywny! Właśnie o szczęściu to jest wpis, szczęściu wynikające z dojrzewania do macierzyństwa, dojrzewania do roli mamy, szczęścia z każdego dnia postępów Ignasia. Jeżeli znajdzie się mama, którą ten tekst krzywdzi, to bardzo przepraszam bo nie takie były moje intencje. Wydaje mi się, że wpis ten chciałabym dedykować mamom, którym teraz ciężko, z przesłaniem, że im więcej kroków się zrobi tym lepiej się chodzi.

    3. Unknown pisze...
      Ten komentarz został usunięty przez autora.
    4. Unknown pisze...

      u mnie było całkiem inaczej...jakoś tak szybko nastała era "cieszenia się sobą" choć teściowa mi skutecznie pierwsze miesiące popsuła, pewnie są chwile gdzie masz ochotę trzasnąć drzwiami, jak to kiedyś pisałam, ale zaraz podejdzie takie małe z wielkimi niebieskimi oczami i jakoś tak samo przechodzi...miłości się człowiek uczy całe życie

    5. Matka Kwiatka pisze...

      Tak po poerwszym półroczu poczułam się kompetentna. Nie żebym nie miała momentów zawahań. Tylko po prostu radzę sobie sama albo już wiem, gdzie szukać pomocy :)

    6. Unknown pisze...

      Ania nie straszysz. Każde dziecko jest inne, jedne są grzeczne, inne mniej grzeczne. Jeśli ktoś ma ochotę, to ja moge postraszyc swoimi przezyciami.:)

      Tak wiec moja corcia ma 2 latka i 1 miesiac i dopiero niedawno nauczylam sie z nia bawic, poczulam milosc, taka bezinteresowna jaka czuje matka do dziecka. Wczesniej nie bylo tak rozowo. Pomimo, iz jestem w zwiazu, czuje sie jak samotna matka. Moj partner ciagle poza domem, ciagle ma jakies wymowi, jesli ma zajmowac sie dzieckiem. Tak bylo od poczatku. Niestety moja corka nalezy do tych, ktore budza sie w nocy. Doslownie przez 1,5 roku nie przespalam zadnej nocy. Przez pierwszy rok mala budzila sie co 2-3h... Bylam wykonczona. Moj facet kladl sie w drugim pokoju i nie wstawal do dziecka. Nie moglam spokojnie wyjsc do toalety, kapalam sie, gdy dziecko spalo, malo jadlam, bo nie mialam na to czasu. Zakupy tez byly udreka. Mieszkalismy w bloku, kiedy wracalam zakupy zostawial je na dole na klatce, lecialam na gore, kladlam mala i wracalam po zakupy. Ona kiedy nie spala, to plakala, nie interesowala sie zabawkami dluzej niz pare minut. Jedyna zabawka, ktora przykuwala jej uwage byla mata edukacyjna- mialam dla siebie cale 15 min! Niestety do tej pory wiele z okresu niemowlecego pozostalo mojej niuni. Jest dzieckiem bardzo zywiolowym, nie usiedzi w miejscu nawet przy jedzeniu, ciagle kreci sie na krzeselku. Wyjscie do sklepu wyglada tak- musimy jezdzic wozkiem, bo inaczej sklep bylby zdemolowany, ale nawet w wozku szalej, sciaga reka wdszystko co zlapie, zaczepia ludzi, wstaje, krzyczy, itd.

      To po krotce z tych mniej przyjemnych stron mojego macierzynstwa. Aha jeszcze istotne- wszedzie i zawsze jestem z mala, nie mam czasu, by sama spotkac sie ze znajomymi, wyjsc do kina, gdziekolwiek. Odkąd mala sie urodzila praktycznie siedze w domu caly czas. Moze ze 4 razy w ciagu tego czasu wyszlam ze znajomymi. Nawet wyjscie do dentysty jest dla mnie problemem- bo nie mam z kim zostawic dziecka.

      Jednak kiedy ten maly "pasozyt energetyczny" przychodzi i mowi kocham cie mamusiu- mijaja moje wszystkie troski. W wieku 9 miesiecy zaczela chodzic, gdy miala 1,5 roku siusiala juz na nocnik, smoczka pozbylysmy sie niedlugo pozniej. Teraz sama biega po nocnik, rozbiera sie i ubiera. Opowiada mi bajki, pomaga w kuchni. Kazda nowa czynnosc, ktora opanuje moje dziecko napawa mnie duma i utwierdza w przekonaniu, ze wczesniejszy czas zostal mi wynagrodzony.

    Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popular Posts

About